Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tau: Jezus wskrzesił mnie do nowego życia

Redakcja
- Byłem narcyzem, egoistą, otarłem się o zło - mówi znany w całej Polsce raper Tau z Kielc. Rozmawiamy o miłości, nałogach i muzyce, która pomaga zrozumieć Boga i sens życia.

Cieszą Cię nawet drobiazgi. Skąd w Tobie tyle radości, pozytywnej energii?
- To mój stan ducha. Radość, która wypływa ze mnie wynika z tego, że jestem przepełniony miłością, pokojem, pobożnością, cierpliwością, brakiem zazdrości… Jestem przepełniony owocami Ducha Świętego.

Jesteśmy tylko ludźmi. Nie bywasz zazdrosny? Nie tracisz zimnej krwi, cierpliwości?
- Zdarza mi się, ale bardzo rzadko. Kiedy tak się dzieje, jest to dla mnie wyjątkowa chwila, którą mocno odczuwam w każdej sferze mojego bytu - w sferze cielesnej, psychicznej i duchowej. Po prostu mam wyrzuty sumienia.

Zawsze taki byłeś?
- Zawsze byłem wrażliwym człowiekiem, który chciał poznać prawdę o Bogu, ale poszukiwałem jej w wielu fałszywych źródłach. Myślałem, że znajdę Boga w muzyce, energiach, filozofiach… Interesowałem się okultyzmem, spirytyzmem, ezoteryką, magią, tarotem, świadomością, podświadomością, new age. Bardzo głęboko wszedłem w mroczny świat. Fascynował mnie świat nadprzyrodzony. Ten, który jest niewidzialny. Nie da się jednak znaleźć tam pełnego pokoju ducha, a współczesny świat oferuje tak wiele rozwiązań, aby do tego pokoju dojść. Bez skutecznie. Nie sądziłem, że prawdziwy i żywy Bóg jest tak blisko nas! Wielu wybiera jednak mrok i błądzi...

Łatwo się w tym pogubić. To złudne.
- To jest iluzja. Człowieka nie jest w stanie wypełnić coś, co jest przemijające. Wszystko, co materialne, ma swój kres. Człowieka są w stanie wypełnić tylko wartości, bo to one będą trwać na wieki, na zawsze. Zdobyłem w Polsce sławę wypełniając wszystkie największe kluby, pieniądze wysypywały mi się z kieszeni a fanki oblegały z każdej strony. Zrozumiałem, że to tylko spektakl, który kończył się po powrocie do hotelu. Światła gasły, kurtyna opadała, a ja czułem wielką pustkę i samotność. Ból.

Czym wypełniłeś tę pustkę?
- Bóg ją wypełnił. Zrozumiałem to przez praktykę: spowiedź, modlitwę, lekturę Biblii, posty oraz regularną mszę świętą. Bez tego nie ma szans na duchowe powodzenie! Miałem ciężkie dzieciństwo. Byłem bardzo zbuntowanym nastolatkiem. Paliłem marihuanę, piłem alkohol, robiłem rzeczy niebezpieczne dla nastolatków. Trzymałem się z niezbyt przyjemnym towarzystwem. Znałem dealerów, przestępców, ludzi z różnych klas społecznych. To ciekawe, bo moja rodzina to rodzina intelektualistów, którzy mieli spory wkład w rozwój Kielc. Z drugiej strony ja pragnąłem dzikości, świata, który jest nieujarzmiony. Wiele młodych ludzi przechodzi taki bunt. Dopiero gdy nawróciłem się do Boga, przejrzałem na oczy i zaobserwowałem totalny upadek moralności, wartości. Nie oceniam ludzi, nie sądzę ich. Ja też przez to przechodziłem. Zrozumiałem jednak, że to droga donikąd. Człowiek nie może ustalać norm moralnych. To ponad jego siły. Spójrz na te drzewa. Dają nam tlen. Człowiek nawet nie potrafi zreplikować krwi, stworzyć ziarnka, z którego wyrasta kwiat, a chciałby tworzyć moralność i regulować tak delikatne prawa, jak prawo do życia, czy ingerować w naturalną sferę człowieka? Pismo Święte daje prawo i jest naprawdę żywe ! Wystarczy po nie sięgnąć.

Zanim wkroczyłeś na ścieżkę prowadzącą do Boga, Twoje życie nie było moralne, o której teraz dużo możesz powiedzieć.
Moje życie było zepsute. Byłem narcyzem, egoistą, kłamcą. Byłem uzależniony od seksu, pornografii, alkoholu, narkotyków. Raniłem ludzi, nie wybaczałem im, nienawidziłem, łamałem kobietom serca. Robiłem straszne rzeczy. W momencie, w którym zrozumiałem, że grzech jest rzeczywisty, moje sumienie obudziło się na nowo. Zobaczyłem jak na dłoni, że mój kręgosłup jest w kształcie litery „S” i muszę go naprostować. Sami nie możemy wyleczyć ran swojego serca. To potrafi zrobić tylko Bóg.

Czy czujesz, że osiągnąłeś wewnętrzną stabilizację? Jesteś spełniony?
Tak, jeśli chodzi o ziemskie spełnienie. Osiągnąłem bardzo duży sukces. Stałem ramię w ramię obok najlepszych polskich raperów, muzyków, zdobyłem złotą płytę, tytuł Odkrycia Roku, daję koncerty w całej Polsce. To wszystko składa się na moje spełnienie zawodowe. Wydawało mi się, że tego potrzebuję najbardziej. Nic bardziej mylnego! Ludzie dążą do pieniędzy i sukcesu, szukają szybkich, przelotnych związków, uciekając w ten sposób od samotności, egzystencjalnego bólu. Na szczęście moje życie przemieniło się w miłowanie mojej drogi. Bóg przemienił moje życie w marzenie. Sprawił, że nie potrzebuję niczego, poza miłością do drugiego człowieka. Miłość uwalnia, nienawiść zniewala. Duchowo czuję stabilizację, równowagę - moje ciało i mój duch pracują na tym samym poziomie. Czasem jednak mam doła, choćby przez to, że jestem zmęczony koncertami.

Jak daleko zaszedłeś w - jak mówisz - meandry ciemności?
Bardzo głęboko. Otarłem się o zło osobowe. O prawdziwe zło, które istnieje i w rzeczywisty sposób dotyka człowieka. Nie jest tylko wytworem Kościoła, wyobraźni, czy Ewangelii. Szatan wszystko odwraca, jak krzyże, bo jest kłamcą. Sprawił, że oprócz zepsutej moralności, nie widziałem już sensu życia. Przecież nic nie było w stanie mnie wypełnić szczęściem ! Miałem ciężką depresję, lęki i samobójcze myśli.

Czasem trudno dostrzec, że znajdujemy się w ciemności.
Zło jest wynikiem braku dobra. Bóg czasem dopuszcza Szatana do człowieka. On nie może nic zrobić bez Jego pozwolenia. Co więcej, Bóg nie dopuści do człowieka pokusy, której nie mógłby unieść. A cierpienie nas uszlachetnia. Po tym człowiek docenia to, co dostał od Boga. On sprawił, że po siedmiu latach nienawiści, zszedłem się z moją żoną. To ciekawe, bo siedzimy w miejscu, w którym pół roku temu mieliśmy wesele, w kieleckim Pałacyku Zielińskiego. Nasze relacje zostały odbudowane ciężką pracą, a nasze małżeństwo to dowód na to, że wszystko można podnieść z upadku. Ludzie rozwodzą się, bo idą na łatwiznę. Dzieci wtedy cierpią. Sam pochodzę z rozbitej rodziny. Moi rodzice byli na wojennej ścieżce. Największym moim sukcesem jest to, że jestem znów z moją żoną. Mamy 9-letniego syna. Nawet kiedy mamy ciężki dzień i ciskamy w siebie piorunami, potrafimy pojednać się i wspólnie klęknąć całą rodziną do modlitwy. To tak jak z plewieniem ogródka. Trudno jest wyhodować rośliny rodzące piękne owoce. Pójściem na łatwiznę byłoby szukanie innego ogrodu. Budowa małżeństwa wymaga poświęcenia i heroicznej pracy. Dlaczego ludzie się rozwodzą? Bo nie chce im się pracować. To moja ziemia, jak Polska - zostaję tu na dobre i na złe. I będę o nią walczył jak mężczyzna.

Skoro mowa o pracy, wspomnijmy o Twoich koncertach. Który z tych ostatnich, Twoim zdaniem, był najciekawszy?
Ostatnio grałem dwa dni z orkiestrą w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. Był to koncert zorganizowany przez muzyka Pawbeats. W projekcie wzięło udział wielu gości, zaprezentowali utwory w konwencji rapowej z udziałem orkiestry. Dla mnie to było niesamowite przeżycie. Kilka tysięcy ludzi na widowni. Wśród gości znalazła się m.in. Justyna Steczkowska. Cieszę się, że rap z podwórek trafił na salony.

Twoje koncerty to jakby powołanie, misja od Boga.
Pragnę, by ludzie dowiedzieli się o jego miłości. Ona jest za darmo. Nie musisz za nią płacić w przeciwieństwie do ziemskich przyjemności. Ja, jako dziecko, często nie miałem pieniędzy na jedzenie, czy na ubranie. Wydawało mi się, że na tym polega sens życia. Sensem naszego życia jest Miłość. Musimy również pamiętać, że śmierć przyjdzie po każdego z nas. Dziś lub jutro. Czy jesteśmy na nią gotowi? Czy poznaliśmy Boga? O tym i o wielu innych sprawach rozmawiam z ludźmi właśnie na koncertach. I poza nimi - jak widać.

Zaczynałeś mając pod górkę, bez pieniędzy, ale ten trud się opłacił. Czy to spełnienie Twoich marzeń?
Nagrałem z ulubionym artystą ze Stanów Zjednoczonych, nagrałem w ukochanej wytwórni, założyłem markę odzieżową, współpracowałem z O.S.T.R-em, założyłem organizację ewangelizacyjną, własną wytwórnię Bozon Records, robię duże trasy koncertowe i wiele innych. Tak, można to nazwać spełnieniem marzeń.

Czy to znaczy, że już o niczym nie marzysz?
Mam jedno marzenie, ale nie mogę go zdradzić. Zostawię to dla siebie. Mam jeden cel - iść ze swoją muzykę i głosić prawdę o Bogu. Na moich koncertach ludzie dają świadectwa wiary. Na jednym z nich pewna głuchoniema dziewczyna zaczęła słyszeć. Na innym dziewczyna po udarze mózgu odzyskała władanie w dłoni. Takich przypadków jest o wiele więcej, bo codziennie za pośrednictwem internetu otrzymuję świadectwa zmiany życia na lepsze. Sam byłem świadkiem jak ludzie wstawali z wózków inwalidzkich, są uzdrawiani z raków, AIDS, chorób psychicznych, uzależnień. To jest wspaniałe, ale najważniejszy jest Jezus. To On wskrzesił mnie do życia.

Dziękuję za rozmowę.
Życzę wszystkim radosnych Świąt Wielkanocnych, aby ten czas był dla Was czasem refleksji i spojrzenia na życie poważniej. Pogódźmy się z rodziną, wejdźmy w tajemnicę śmierci Chrystusa, który umarł na krzyżu. Naśladujmy Chrystusa i uczmy się dawać ludziom miłość. Z Bogiem.

Więcej o Tau na www.bozonrecords.pl oraz na stronie artysty na Facebooku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto